: English : Horn : Raporty : Zdjęcia : Mapa : Listy : Napisz do nas : Zamów biuletyn |
WYJAŚNIENIE Minęły 4 miesiące od kiedy Antica zakończyła żeglugę przez chilijską Patagonię, region dość specyficzny i trudny do żeglugi jachtem. Był to dla nas okres bardzo ważny, głównie ze względu na splot wielu zdarzeń, które miały miejsce, i na wynikające z tego konsekwencje. W Patagonii spędziliśmy 3 zimowe miesiące żeglując z Puerto Williams do Puerto Montt. Pokonaliśmy w tym czasie blisko 1500 mil. Wrażenia z tego okresu straciły swą ostrość i opadły emocje, wszystko już poukładało się w naszej świadomości. Myślę, że pora już na spokojną analizę przyczyn, które doprowadziły do tego, że znaleźliśmy się tam w tak trudnej sytuacji, winien to jestem wielu. Antica dotarła do Montevideo, do oczekującej na nią załogi opóźniona o tydzień. Następne 7 dni poświęciliśmy na przygotowanie jachtu do sforsowania Przylądka Horn. Przygotowania te, w głównej mierze dotyczyły usunięcia istniejących awarii, zaopatrzenia w żywność, paliwo i mapy. Opóźnienie już w momencie startu wynosiło dwa tygodnie. Odcinek rejsu z Montevideo do Hornu przebiegał przez cały czas, w sztormowych warunkach, gdzie 60% stanowiły sztormy przeciwne. W efekcie na Hornie byliśmy 1 marca 1999, prawie miesiąc później niż planowaliśmy. Postój w Puerto Williams, rejs do Ushuaia po zaopatrzenie i paliwo oraz oczekiwanie na zgodę władz chilijskich na żeglugę po Patagonii spowodowało dalsze dodatkowe 2 tygodniowe opóźnienie. Planując ten odcinek rejsu, zakładaliśmy, że wyjdziemy z Patagonii przez Cieśninę Magellana na Pacyfik. Dalsza żegluga na północ miała odbywać się jeszcze z wiatrami z południa, dominującymi tutaj w porze letniej i jesiennej. W czasie gdy znaleźliśmy się przy wyjściu z Cieśniny Magellana na Pacyfiku, było już po sezonie wiatrów południowych. Wiały już tylko wiatry z Północy. Pozostała nam tylko żegluga kanałami na silniku pod prąd i wiatr, i to tylko w porze dziennej. Uzyski dobowe były rzędu 8 - 35 mil, z częstymi załamaniami pogody, które zatrzymywaly nas na kotwicowiskach i wstrzymywały nasz postęp w żegludze. Opóźnienie stale narastało, wraz z kosztami, jakie to żeglowanie ze sobą niosło. Przysłowiowym gwoździem do trumny była nieudana próba sforsowania w pierwszym podejściu Zatoki Penas (brak codziennych informacji pogodowych i brak znajomości języka hiszpańskiego), a w konsekwencji 2 tygodnie oczekiwania w zatoce Francesco na pierwszą możliwość przeskoczenia do zatoki Anna Pinc (150 mil). Wcześniej zmuszeni byliśmy do sprowadzenia (drogą radiową) 800 litrów paliwa z Torta (50 mil), za oszałamiającą sumę 1,000 USD. Ten przeskok otwartym morzem, otwierał nam możliwość dalszego kontynuowania żeglugi na północ. W efekcie w Puerto Montt znaleźliśmy się 25/05/99 w opłakanym stanie. Jacht wymagał remontu, ja byłem chory, a nasza kasa świeciła pustkami - to był prawdziwy impas. Reasumując, postępujące opóźnienie w żegludze spowodowane było przez: 1. Znaleźliśmy się w Patagonii w niekorzystnym dla nas czasie. Wymusiło to na nas przyjęcie innego wariantu żeglowania, bardzo wolnego i kosztownego oraz pozbawiło nas dochodów z planowanych czarterów. 2. Brak dostatecznych informacji o warunkach żeglugi po Patagonii i niezbędnego wyposażenia jachtu - NAVTEX. 3. Anomalie pogodowe, pozostałości po 'Elmino', wcześniejsze niż zwykłe przyjście wiatrów z północy. 4. Nieprawidłowe planowanie tego odcinka wyprawy. Zbyt optymistycznie przewidywałem 2 tygodniową różnicę czasową na wypadek wystąpienia opóźnienia w żegludze. To napięte planowanie uwzględniało konieczność osiągnięcia Alaski w drugiej połowie północnego lata. Optymistycznym rozwiązaniem byłoby wydłużenie rejsu o jeden sezon nawigacyjny, to zaś jest niemożliwe ze względu na oczekujący Anticę remont w 2000 roku. kpt. Jerzy Wąsowicz |
Copyrights 1998-2009 (c) Mirek Wąsowicz - All Rights Reserved |